środa, 24 września 2014

Zbite kolano

Niedzielny poranek 21.09.2014, piękne słońce, świerza bryza, cudowna przyroda - wymarzone okoliczności na półmaraton. Biegnący podekscytowani, chcą łapać życiówki za każdą cenę. Każda życiówka ma inny wymiar. A to dotrzeć do mety, a to złamać 2h15, a to urwać te 5 sekund do 1h15. Każdy w swoim światku. Droga jednak wyboista, kilometrów dużo. 

A ja zahaczam o korzeń drzewa, przewracam się w połowie drogi, i co?! 
Pozostaje wstać i biec dalej.

Ze łzami złości prę do przodu, skupiam się na tym, co tu i teraz. 
A sępy i tak krążą mi nad głową: nie dasz rady szybciej, co powie trener - ręce mu opadną nad twoimi postępami, grunt, że przebiegłaś (aaaaaaaaaa!!!!! nie znoszę takich gruntów), itp itd.

Jednak endorfinki są moje!!! Ten bieg jest mój, i mam małą kolejną wygraną - nie dla widzów, dla siebie.

Kew Gardens - start biegu
Po, łapiąc oddech
Lepiej zbite mieć kolano niż psychikę rozjechaną.
Już za niedługo Poznański Maraton dedykowany Piotrowi, który codziennie zbiera się i staje na starcie swojego ultra maratonu. 





3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że w Poznaniu bez wywrotki dobiegniesz do mety. Do zobaczenia przed i po!

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia ! Trasa w Poznaniu nie będzie taka wyboista :) asfalt,asfalt i ...asfalt. Zieleń też będzie ,ale nie pod nogami. No to run, run Beatko!

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak - grunt, że przebiegłaś!!! uściski - J.

    OdpowiedzUsuń